Przed Wami następny artykuł z cyklu Test&Ride, po raz kolejny miałem przyjemność śmigać na desce od Mality. Chwilę minęło od ich pierwszej linii deskorolkowej, więc postanowiłem sprawdzić jak się ma jakość ich produktu, który już na samym początku był bardzo spoko. Do testów wybrałem sobie blacik z Indiańską grafiką wykonaną przez Krakowskiego artystę jakim jest Pwee. Blacik w klasycznym rozmiarze 8.0″ przybył do mojego mieszkania bardzo szybko. Jeszcze tylko kilka fotek poglądowych i przechodzimy do głównej części testów.
Powyżej jest ogólny wgląd w stan deski po testach, chciałbym zaznaczyć, że nadal nadaje się ona do jazdy w pełnym tego słowa znaczeniu. Hehe, nawet grafika starła się w ciekawy sposób…
Pierwszą rzeczą, która rzuca się jednak w oczy to dość duży „czips” w okolicy nose’a. Jest on wynikiem usilnych prób nauczenia się modnego ostatnio wallie, niestety – poległem. Pomimo tego uszkodzenia, wszelakie noseslidy jechały jak należy.
Poniżej zamieszczam krótki filmik, który udało mi się nagrać w Krakowskim Parku Jordana w pierwszy dzień testów, niestety rozpadał się deszcz i nagrywki zostały przerwane.
Czas zatrzymać się przy temacie krawędzi, otóż nie zauważyłem na nich żadnych większych pęknięć czy uszczerbień. Generalnie normalne ślady użytkowania, sprawdźcie sami:
A co z górną częścią blatu? Jest tylko lepiej, po wielu napadach agresji i rzucaniu deską jak i gdzie popadnie nie zostało ani śladu, duży plus!
Dawno nie wrzucałem żadnych testów, więc jeśli pominąłem jakąś kwestię to pytajcie śmiało, odpowiem na wszystkie pytania.
Podsumowując, Malita trzyma poziom przy stałej i wciąż strawnej cenie. Jedyne poważniejsze uszkodzenie powstało z mojej winy, ale nie miało ono większego wpływu na jazdę. Produkt jest Polski, więc wiemy do kogo lecą nasze pieniążki, czego chcieć więcej?