Na markę ZERO patrzę z sentymentem (za Jamie’ego Thomasa, całokształt i film Misled Youth) i dlatego zawsze jak pojawia się ich najnowszy katalog lekko podjarany odpalam go by przypomnieć sobie, że tutaj podobnie jest od lat. Dlatego też lubię takie stałe „na wietrze” marki (co nie oznacza że tych co zaskakują nie szanuję) i to chyba działa podobnie jak McDonalds, w którym niezależnie od miejsca na świecie zjesz swojego ulubionego cheeseburgera.
Wiosenna oferta ZERO to jednak nie tylko same znane i przewidywalne wzory, ale tez nowe, lżejsze i bardziej komiksowe grafiki, które umieściłbym gdzieś między Deathwish a DGK. Mowa tu konkretnie o Skeleton Hand Series. Poza tym nie obyło się o podróży w przeszłość za sprawą reedycji 2 decków Adriana Lopeza, który wywarł niewątpliwie duży wpływ na kształt i charakter marki ZERO po dziś. Ale ten Lopez wrzucał numery na backside…, a wracając jeszcze do meritum to w katalogu jak zawsze nie zabrakło bluz, t-shirtów, czapek i akcesoriów z gripami na czele.
God save ZERO.