Mam dziś dla was małą niespodziankę, jest nią kolejny artykuł autorstwa Kuby Holika z ekipy Sprzymierzeni.
Kuba obecnie nie ma dostępu do Internetu, dlatego ja publikuje i łączę w całość efekty jego pracy.
Sprawdźcie jak podczas testów wypadł najnowszy model od Nike SB.
Wiosna już w pełni, a na desce można śmigać już praktycznie codziennie od rana do wieczora. Co za tym idzie, nasz sprzęt zużywa się szybciej, i szybciej też go zmieniamy.
Dzisiaj mam dla was kolejną obuwniczą propozycję w naszym dziale Test & Ride, która może stać się Waszym wyborem do nowego, wiosennego seciku. Są to mianowicie Nike SB Zoom Team Edition II. Zanim jednak przejdę do recenzji, kilka słów wstępu na temat moich skojarzeń z tą marką.
Nie owijając w bawełnę, przyznam się, że Nike SB nie należy do moich ulubionych firm deskorolkowych. Przyznam, że zawsze wolałem trzymać się stricte deskorolkowo-obuwniczych marek, które nie będą mi się kojarzyć z bieganiem lub grą w koszykówkę. Wydaje mi się, że dużo osób miało podobne odczucia, gdy Nike SB wchodziło pod tym szyldem na rynek (wcześniej Nike produkowało również buty przeznaczone do jazdy pod nazwą SAVIER, lecz marka ta nie utrzymała się zbyt długo wśród konkurencji). Prawdziwym przełomem okazał się pro model Stefana Janoskiego. Buty zaczęły być tak rozchwytywane, że jeździł w nich praktycznie co drugi skejcik, przez co Nike SB na stałe zagościło na polskim podwórku. Ja jednak dalej nie byłem przekonany, może dlatego, że „janek” nie był butem, który trafiał w moje wizualne gusta. Jednak gdy w tym roku ukazała się nowa edycja buta teamowego, który wydaje się być odchudzonym „janoskim”, nie mogłem zwrócić na nie uwagi. Dodatkowego smaczku nadał fakt, iż but wydany został dodatkowo w dwóch specjalnych edycjach: jedną na cześć filmu „Nike SB Chronicles” (link), a druga dedykowana Grantowi Taylorowi, jako skaterowi roku 2011 wg Thrashera (link). Na szczęście, naszej redakcji udało się zdobyć go w czarnej wersji kolorystycznej i przeprowadzić testy, czego efektem jest dzisiejszy artykuł. Tyle słowem wstępu, czas przejść do konkretów!
But wydaje mi się o wiele prostszy od Janoskich, a co za tym idzie wszechstronniejszy i elegancki, mimo, że trampek. Ma mniejsze, nie rzucające się w oczy logo oraz nie posiada zbędnych przeszyć na nosie. Zoom Team II w porównaniu do swojego poprzednika (Zoom Team), jest butem uszytym z cienkich materiałów. Raczej nie doświadczymy w nim takich elementów jak gruby, gąbkowany język. Obszycie kostki zostało wykonanie bardzo dyskretnie i tez nie rzuca się w oczy. Całość została wykonana z zamszu, który w moim przekonaniu jest najlepszym materiałem na buty deskorolkowe. Jak już wspomniałem Zoom Team II to „cienki” bucik, ale ku mojemu zdziwieniu nie miękki. Zastosowane tekstylia są sztywne i twarde, przez co but nie kapcieje nam w drugim dniu jazdy. Ma to swoje plusy i minusy. Zaletą tego jest fakt, iż but cały czas dobrze leży na stopie, nie rozłazi się, i pozostaje taki do końca. Jak można wywnioskować, minusem jest to, że jeśli nie ma się stóp idealnych jak szewskie kopyta projektantów Nike, to pierwsze dwa tygodnie mogą trochę boleć. Wpływa na to także kształt tego modelu – but jest niesamowicie wąski. Na szczęście, później jest już lepiej i lepiej, aż przekonujesz się, że w tych butach naprawdę dobrze się jeździ.
Największą ich zaletą wg mnie jest przyczepność. Podeszwa nie ściera się prawie wcale, a but non stop trzyma się deski. Przez cały okres jazdy podeszwy „piszczą”, co świadczy o dobrym kontakcie podeszwy z podłożem. Fakt ten sprawił, że buty przypadły mi do gustu. Fajnie jest czuć, że deska trzyma się cały czas stóp, i wędruje tam gdzie chcemy. Piszczenie może być jednak irytujące podczas hamowania kamerzysty przy nagrywaniu, ale myślę, że każdy mniej lub bardziej doświadczony cameraman, ma sposób na obejście tego dźwięku :).
Niestety, wkładki nie zostały obdarzone żelowym systemem (jak np. w „Jankach”), przez co but traci trochę na wygodzie. Nie oznacza to jednak, że nie da się w nim jeździć. Po prostu po całodziennej jeździe, można mieć ochotę przebrać je na jakieś domowe kapcie, by nasze stopy odpoczęły i nie miały wrażenia, że nadal jesteśmy na desce. Zaskakujące jest jednak to, że przez cały okres jazdy i testów, nie doświadczyłem czegoś takiego jak obicie pięt. Jak widać, pomimo utraty wygody, buty nadal dobrze chronią pięty przed kontuzjami.
Dużym plusem tych butów jest również ich wytrzymałość. Ani zamszowy materiał, ani szwy na toeboxie, nie zamierzają nawet się ścierać podczas jazdy, a jest to chyba najczęstsza przypadłość trampków, zatem nie musimy się martwić ani o podeszwę, ani o materiał. Jedyną słabą częścią tego buta jest chyba tylko biała guma, która ściera się stosunkowo szybko, zwłaszcza przy kopaniu flipów. Sznurówki zostały osadzone dość wysoko, więc jeżdżąc w tych najkach, nie mamy akcji typu zerwana sznurówka co dwa dni czy wydarte oczka (eyeletsy). Za to wielki plus dla konstruktora butów, ponieważ zakładanie nowych sznurówek co chwile jest dość wkurzającą czynnością.
Zoom Team II są butami niskimi i niestety nie chronią naszej kostki, co jest częstym problemem przy noszeniu trampek. Problem ten podjął również sam Stefan (Janoski) modyfikując swój pro model do wersji mid, a przyczyny takiej zmiany wyjaśnia w tym video w dość prosty sposób. Na szczęście, nasze najeczki nie są na tyle niskie, by mieć cały czas wrażenie, że możemy skręcić kostkę na byle czym. Wręcz przeciwnie. Dobrze trzymają się nogi, nawet gdy nie wiążemy ich na ostatnią dziurkę, co świadczy o dobrym wyprofilowaniu buta.
Podsumowując:
+ Zoom Team II to mocno odchudzona wersja swojego poprzednika, z którą łączy go tylko nazwa
+ But uszyto używając cienkich, ale sztywnych i wytrzymałych materiałów – nie robi się kapciem i nie ściera się szybko
+ Chronią stopy przed obiciami
+ Duuuuża przyczepność do deski przez cały okres jazdy
+ Toeboxy nie pękają ani nie zdzierają się
+ Elegancki i wszechstronny model
– Może mocno uciskać przez pierwsze dni jazdy, ciężko go rozepchać
– Brak żelowej wkładki, a co za tym idzie zmniejszony komfort noszenia
– Szybko ścierająca się guma
Moja ocena: 7/10. Dlaczego? Ponieważ jest to zwykły trampek, po którym można spodziewać się o wiele mniej, ale można też wiecej wymagać. But częściowo trafił w me gusta (m.in. wyglądem i prostotą) jednak trochę zraził mnie swoją sztywnością i obdzieraniem stóp na początku testu. Nadrabia przede wszystkim wytrzymałością i przyczepnością, a tego chyba przede wszystkim powinniśmy wymagać od butów deskorolkowych.
Tym, którym przypadł lub przypadnie do gustu Zoom Team II, pewnie sprawi radość fakt, że zgodnie z tradycją Nike SB, buty wypuszczane są w nowych odsłonach kolorystycznych praktycznie co miesiąc, o czym równie regularnie piszemy na łamach naszego portalu. Jest zatem w czym wybierać. Czy wybierzecie Nike SB Zoom Team II? Zachęcam do wzięcia tego pod uwagę!