30 maja w Lublinie rusza Sportival z mocnym deskorolkowym przekazem. Jak sama nazwa wskazuje mamy do czynienia z festiwalem sportowym, zaryzykuję stwierdzenie – czymś w rodzaju „x-games” przynajmniej jeśli chodzi o formę, bo impreza skupia wokół siebie pasjonatów różnych dyscyplin „extremalnych”. Sportival to jednak coś więcej, bo jego miejscem jest sceneria dawnego królewskiego zamku w Lublinie, a o takim połączeniu wielu organizatorów na świecie może jedynie pomarzyć. Co więcej łączenie tradycji ze współczesnością, reprezentowaną m.in. przez skateboarding ma także ogromne znaczenie edukacyjne dla młodego pokolenia, bo to najlepsza lekcja historii na świecie.
Jako że skateaffair.pl objęło patronat medialny nad tym eventem pozwoliłem sobie przeprowadzić wywiad z Jackiem „Jacem” Harasimiukiem, z którym rozmawiałem o Sportivalu, ale także o lubelskim renesansie zajawki oraz jego marzeniach. Jaca dzięki swojej postawie i aparycji znają chyba wszyscy i nie da się go pomylić z nikim. To jest po prostu postać. Jaco mocno zaangażował się w ten event, zresztą on tak ma, że jak już coś robi to nie ma że boli. Zatem nie przedłużam tylko zapraszam do lektury zapisu naszej pogawędki, a już 30 maja tj. w sobotę na Sportival, który odbędzie się na dziedzińcu lubelskiego Zamku.
Skateaffair.pl: Widziałem, że wystąpiłeś w video promo Sportivalu, reprezentując czy też promując deskorolkową część eventu. Czy Twoja obecność tam to splot okoliczności, czy jesteś jakoś bardziej zaangażowany w to wydarzenie?
Jaco: Myślę że od 5 lat czynnie działam w Lublinie prowadząc lub organizując eventy związane z deskorolką i co za tym idzie, gdy miasto planuje coś robić, a nie wiedzą akurat czegoś z jakiejś tematyki, to odzywają się do tzw. „znawcy”:). Tutaj akurat Łukasz z Wydziału Sportu i Turystyki UM w Lublinie zapytał czy nie chciałbym się wkręcić w organizację letniego Sportival’u. Po pierwszej zimowej edycji była duża wrzawa, że impreza dobrze wyszła, że było fajnie i dobrze by było żeby za rok też powstał jeszcze lepszy event. W przypadku letniej edycji nie muszę myśleć o śniegu, tylko o dobrej zabawie i suchej nawierzchni, a najlepiej słonecznym dniu, zatem pracy będzie mniej. Tak właśnie ruszyła moja współpraca ze Sportivalem, a że jestem osobą która zaplanuje, ogarnie i poprowadzi imprezę a nie znam się na fakturach i całej papierkowej robocie to poprosiłem Bońka Falickiego, który oczywiście wszystko zapiął na ostatnie guziki w tej właśnie materii. Teraz czekamy na 30 maja aby zacząć naszą przygodę z deskorolka na dziedzińcu Zamku Lubelskiego.
Skateaffair.pl: Jaka jest historia i idea przyświecająca lubelskiemu Sportivalowi, czyli co, kto, gdzie i za co?
Jaco: Historia zaczyna się myślę około 6 lat temu. Wtedy zrodził się pomysł dużej imprezy zimowej na schodach Zamku. Wiele osób chciało zrobić coś fajnego związanego ze snowboardem, a to miejsce miało potencjał, tylko trzeba było wszystko ogarnąć i zaplanować. Niestety nic nie wychodziło, aż do zimy 2014 roku, kiedy to wspomniany Wydział Sportu i Turystyki spiął się i zorganizował Sportival. Temat tak się spodobał, że pomyśleli żeby zrobić także imprezę w letnim klimacie, a że schody dobrze można dostosować do zjazdu to od razu przyszedł pomysł zawodów rowerowych. Jednak nie zapominając o innych letnich miłośnikach ruchu przyszedł pomysł dołączenia deskorolki. Pod zamkiem niestety nie ma warunków do jazdy, wiec pozostał dziedziniec gdzie jest nawierzchnia z płyt granitowych, która umożliwia jazdę jak na mega dobrym gładkim spocie. To nam się spodobało i zaczęliśmy działać, aby to miejsce było naszą miejscówką pod deskę. Sportival na Zamku Lubelskim to będzie najlepsza rzecz pod słońcem, ponieważ połączy historyczne miejsce z nowoczesnym podejściem do życia. Pokaże, że można wspólnie stworzyć coś co będzie przyjemne i jednocześnie tworzące nową jakość w historii Lublina.
Skateaffair.pl: Z moich obserwacji wynika, że w Lublinie dzieje się coraz więcej fajnych rzeczy, bo przecież 1st Floor działa od lat, macie legalne spoty na mieście, teraz Sportival a w międzyczasie zdaje się, że też skutecznie działacie na rzecz poprawy nawierzchni w mieście, tzw. ciągów pieszych, z czego skorzystają m.in. skejci. Też masz takie wrażenia?
Jaco: Powolutku z roku na rok coś się klarowało. Kiedyś chyba w 2009 roku w Lubelskim Centrum Handlowym – Lublin Plaza powstał skatespot/mini skatepark A-2 Spot, ponieważ znajdował się na części parkingu A2. To miejsce tak zjednoczyło ludzi, że progres i zajawka odżyły! Wszystko było uzgodnione z dyrektorem Plazy na 3 miesiące. Po wszystkim posprzątaliśmy, polepiliśmy dziury i zamalowaliśmy co trzeba. To pokazało że możemy działać razem. Później gdy coś robiliśmy to zawsze był ktoś chętny do pomocy. Gdy były zawody to zawsze ktoś pomagał, gdy trzeba było zrobić jakieś plakaty lub coś innego to działaliśmy wspólnie. Z roku na rok poznawaliśmy się coraz lepiej. Gdy przyszedł czas budowy 1stFloor pasja wspólnego działania i wiary w czyny osiągnęła kulminację i pokazaliśmy, że Lubelszczyzna jest zdolna do działania i tworzenia zajawkowych rzeczy, które zarażają otoczenie. Teraz patrząc na to z perspektywy czasu czuję, że nasze działania mające na celu promocję skateboardingu umocniły wiarę w to, że w jedności siła.
Skateaffair.pl: Chodzi mi też o to czy czujesz, że władze miejskie wspierają Was w tych działaniach, czy raczej jesteście pozostawieni samym sobie, ale chociaż nikt Wam nie przeszkadza, co już też jest ważne 🙂
Jaco: Miasto wspiera nas połowicznie, tzn. czuję że się coś zmieniło i z roku na rok jesteśmy lepiej odbierani i klimat do rozmów i działania jest lepszy, ale równocześnie czuję, że dużo jest takich rzeczy robionych tylko „pod publikę”, a jak przychodzi co do czego to zdarzały sie działania zupełnie nie po naszej myśli 🙁 No nic, tak to juz jest, że czasem robi się wszystko byle tylko utrzymać się na fali…
Skateaffair.pl: Jeszcze nawiązując do 1stFloor, w którym wreszcie udało mi się być w tym roku, to muszę powiedzieć, że poza doborowym klimatem też nieźle dogadujecie się z innymi. Czy 1stFloor poza deskorolkowym skateparkiem, stało się takim miejscem sprzyjającym rozwojowi rozmaitych aktywności młodych, wrzącym tyglem kulturowym, pod którym ogień rozpalili skaterzy?
Jaco: 1stFloor dla mnie to taki starter/zapalnik zajawki. Kiedyś jak coś powstawało – grindboxy, manualpady, wybitki, kickery etc. to były one rozrzucone po blokowiskach. Ktoś jeździł na jednym końcu Lublina a na drugim nikt o niczym nie wiedział. Po wybudowaniu 1stFloor diametralnie się to zmieniło. Każdy jakoś otworzył się i zaczęły się wspólne działania nie tylko związane np. z Dniem Deskorolki. Dzieciaki które przychodziły do nas nie umiały jeździć, ale łapały zajawkę i wyrastały na „dzieci 1stFloor”. Teraz po 4 latach jedni jeżdżą dalej, a pozostali poszli w inne klimaty, ale wciąż to jedna wielka skate familia. 1stFloor pokazał, że można coś stworzyć jeśli się chce i wspólnie o to walczyć. Kiedyś mieliśmy Lubelskie Stowarzyszenie Sportów Ekstremalnych UPSIDE, którym podpisywaliśmy się pod eventami. Teraz mamy 1stFloor, które samo wypracowało sobie świetną renomę.
Skateaffair.pl: Bez dwóch zdań taka miejscówka, która zespala społeczność ma niezwykłą moc w podtrzymywaniu i krzewieniu pasji, budowaniu sceny oraz jest bardzo ważna w tworzeniu nowych rzeczy co pokazujecie. 4 lata na karku autonomicznego działania to naprawdę dużo, szacunek! Czy działacie tam jeszcze z kimś? Pamiętam że piętro wyżej śmigają bmx’owcy.
Jaco: My niedawno kończyliśmy 4 lata, ale w tym roku też 3 lata kończy sąsiedni bmx’owy Ghetto Park (piętro wyżej przyp. red.). Chłopaki robią dużo i ich praca owocuje z roku na rok. To sprawia, że wspólnie możemy walczyć o dużą skateplazę w Lublinie. Myślę, że w końcu sie to nam uda.
Poza tym przez rok byli z nami Brain Damage Gallery – Ania i Czarek, którzy wiele serca wkładają w popularyzację streetartu w Lublinie. Wspólnie udało nam się stworzyć Born in the streets Festiwal.
Teraz na trzecim piętrze otwiera się klimatyczna a’la galeria fotograficzna więc budynek żyje i walczy z codzienna szarością umysłową urzędników i Lublinian.
Skateaffair.pl: Wracając do Sportivalu, to jaki jest plan imprezy, no i nie ukrywam, że interesują mnie głównie deskorolkowe akcje, ale opowiedz o wszystkim.
W skrócie to harmonogram wygląda następująco:
Oczywiście cały dzień deskorolkowy to wspólna dobra zabawa w czasie zawodów, best tricków i warsztatów deskorolki. Na pewno kolejna edycja dobrego komentowania przez zaprzyjaźnionego skejcika Kreta z Lubartowa. Taka sobota z rodziną zwaną „deskorodziną” ;). Jako że Sportival to także inne dyscypliny, to poza zamkiem w tym czasie odbędą się duże zawody MTB, na placu przed Zamkiem swoje popisy będą prezentować motocykliści i trialowcy, natomiast na błoniach czekać będą atrakcje dla młodszych.
Wracając do deskorolki to chcemy oczywiście poprzez te zawody pokazać ,że można jeździć na deskorolce i dobrze się bawić łącząc kulturę skateboardingu z historycznym dziedzictwem Zamku w Lublinie. To duży krok dla dla nas, że będziemy mogli się wpisać w historie tego miejsca.
Skateaffair.pl: To dobry pomysł na łączenie pasji z historią, zresztą zawody na dziedzińcach zamków (no może nie te deskorolkowe, ale jednak)mają wielo wiekową tradycję. Pamiętam też taką akcje z Krakowa Kulturalny skejt. Na trakach historii. Jeździliśmy wtedy na deskach po różnych krakowskich muzeach. Myślę, że wszyscy byliśmy w lekkim szoku, ale wyszło fajnie. To działa i warto w ten sposób pokazywać młodym ich korzenie, a reszcie społeczeństwa, że skejci to nie troglodyci, wiesz o co mi chodzi 😉
Jaco: Nasz zamek to nie tylko muzeum ale także miejsce kaźni bardzo wielu niewinnych ludzi, którzy walczyli o wolność. Na przykład po wyzwoleniu spod okupacji hitlerowskiej w sierpniu 1944 roku zorganizowano na Zamku polityczne więzienie karno-śledcze, podległe władzom sowieckim, a następnie Urzędowi Bezpieczeństwa Publicznego. W latach 1944 -1954 więziono tu około 35 tys. Polaków przeciwstawiających się komunistycznemu zniewoleniu. Spośród 515 wydanych wyroków śmierci, życie straciły 333 osoby.
Ludzi którzy zginęli tutaj walczyli za naszą wolność i dzięki nim mamy teraz lepsze czasy, możemy przykładowo jeździć na deskorolce. Nie pozostaje nic innego jak głośno im powiedzieć – Dziękujemy !!!!
Skateaffair.pl: Zmieniając ton i jednocześnie zbliżając się ku końcowi naszej rozmowy, to załóżmy że dostajesz szansę wyjazdu gdziekolwiek na świecie. Możesz się tam legalnie urządzić itd. Jedziesz czy zostajesz w Lublinie?
Jaco: Nie będę ściemniał i jeśli miałbym taką możliwość to jutro jadę do amerykańskiego Lublina czyli San Francisco!
Kocham Lublin ponieważ mogę jechać po ulicach łącząc się z miastem, a poza tym jest to teren wyżynny czyli cały Lublin to górki i pagórki. Lublin to moje małe San Francisco gdzie mogę cisnąć downhille – Bomb The Hills!
Ale co by się nie działo to zawsze wracałbym z SF do LBN. Wybiegając jeszcze dalej, to myślę że emeryturkę chciałbym spędzić gdzieś daleko nad oceanem, gdzie tylko: słońce, piasek, uśmiechy ludzi i spokój. Ja kopałbym swojego bowla a przy mnie Moja Ukochana Agata i Moja druga ukochana czyli deskorolka. 🙂
Skateaffair.pl: Zajebiste porównanie, hehe, chyba za mało jeszcze znam Lublin…. Muszę nadrobić zaległości! W takim razie życzę Ci realizacji marzeń, dalszego rozwoju zajawki w Lublinie no i słonecznej pogody na Sportivalu!
Jaco: Dziekuje i pozdrawiam całe skateaffair.pl oraz wszystkich czytelników. Równocześnie zapraszam na Sportival i do Lublina! Keep pushing on your passion.