Myślę, że kolejny wpis z naszego działu z poradnikami w jakimś stopniu ułatwi życie każdemu, kto go przeczyta. Bez względu na to czy planujecie z ziomalami swój pierwszy deskorolkowy wyjazd za granicę czy może jesteście już dobrze zorientowanymi w Europie skejtowymi podróżnikami. W tym poradniku chciałbym kompleksowo podejść do tematu planowania dłuższych i dalszych deskorolkowych wyjazdów. Wszyscy chcecie przecież, żeby Wasz skate trip był owocny w nagrywki, przyjemny dla każdego uczestnika, bezpieczny i bezstresowy. Partnerem tego wpisu jest firma Nervous.
Bez zbędnego przedłużenia przejdę od razu do rzeczy.
1. Deskorolka na pokładzie samolotu
Pierwszy problem z wyjazdem deskorolkowym za granicę napotykamy niestety na dość wczesnym etapie. Większość linii lotniczych w Europie nie wpuści nas z deskorolką na pokład samolotu. Są wyjątki, tutaj najlepszym rozwiązaniem może być odpowiednio wczesny telefon na infolinię. Z góry powiem tak: nie liczcie na cuda.
Na szczęście deskorolki nie trzeba rejestrować jako bagaż sportowy lub o nietypowych wymiarach (w przeciwieństwie np. do surfboardów). Deskorolkę zwykle najlepiej przewozić w bagażu rejestrowanym, czyli tym za który dopłacamy i ładowany jest on osobno do luku bagażowego. Tutaj po pierwsze zawsze warto jest odkręcić trucki od decka, nie zapomnijcie o najważniejszym – deck ma około 80cm długości i potrzebna jest wyjątkowo duża torba.
Nie warto bawić się w dość drogie torby firm deskorolkowych i około-deskorolkowych. Pracownicy lotnisk często rzucają tym jak popadnie. Ja swoją torbę, w której deck mieści się po przekątnej dorwałem za około 300-350zł. Udało mi się w outlecie jednej z polskich marek specjalizujących się w tego typu produktach (był to bodajże Wittchen).
Jeśli budżet na skate trip jest ograniczony nic nie stoi na przeszkodzie, żeby w dwie lub więcej osób wspólnie załadować deski, ciuchy i całą resztę do wspólnej torby. Kosztami jej przewozu można podzielić się po równo. Każdy pasażer zwykle ma możliwość zabrania na pokład dodatkowego plecaka w standardowych wymiarach, gwarantuje Wam, że się pomieścicie.
2. Must-have, czyli co spakować
Zdecydowanie nie chcę Wam przypominać, żeby zabrać klapki i szczoteczkę do zębów. Jest za to kilka mniej lub bardziej oczywistych przedmiotów, które należy zabrać. Ten punkt możecie potraktować jako check-listę, do której zawsze można wrócić, tak aby na następnym tripie do Barcelony nie okazało się, że zapomnieliście skate-toola. Przejdźmy do rzeczy, moim zdaniem na skate-tripie przydają się takie fanty jak:
a) Basic Stuff
- Świeża koszulka w dobrym stanie (nie Twoja ulubiona, w której przejeździłeś cały zeszły rok) tak, żeby na lotnisku nie było obciachu. Można być lujem, sam przejechałem spory kawałek Europy autostopem w wątpliwych warunkach sanitarnych – ale na lotnisku trzeba się pilnować i nie robić wiochy.
- Nakrycie głowy – tutaj dobrze mieć ze sobą beanie na chłodniejsze wieczory oraz czapkę z daszkiem na ostateczne upały i temperatury rodem z Mordoru.
- Skoro poruszyliśmy temat chłodnych nocny (nie mylić z głuchymi) to zrób sobie przysługę i spakuj longsleeve. Jest lżejszy od ciepłej bluzy, a potrafi uratować życie gdy wieje lub po prostu się ochłodziło.
- Jeśli macie tyle szczęścia, że Wasz nocleg otwierany jest za pomocą klucza (a nie np. karty) to bardzo przydatnym fantem są wszelakie akcesoria umożliwiające przypięcie kluczy do spodni. W ten sposób najbardziej odpowiedzialna osoba w ekipie może zadbać o tę ważną sprawę organizacyjną. Praktycznie niemożliwe jest zgubić klucze przypięte w ten sposób, jeśli wyrobicie ten nawyk to odpada też wieczna rozkmina z cyklu: kto ma klucze? w której kieszeni?
- Jak już zahaczyliśmy o sprawy organizacji naszego mienia to dobrze jest mieć ze sobą nerkę, w przeciwieństwie do plecaka/torby jest nie jest ona tak uciążliwa. Wszystkie drobne przedmioty zmieszczą się i nie zgubią się jeśli będziecie ich odpowiednio pilnować.
- Czasami jednak wybieramy się na grubszą misję lub po prostu mamy ze sobą więcej rzeczy np. kamerę. Dobrze jest mieć odpowiedni plecak, najlepiej taki ze strapami na deskorolkę. Nigdy nie wiesz, kiedy deskorolka w ręce będzie bardziej przeszkodą w funkcjonowaniu. Ten patent sprawdza się w napiętych sytuacjach, gdy dość szybko musimy reagować np. podczas kupowania biletów w niezrozumiałym automacie na ostatnią chwilę.
- Buty „po desce”, bo nie ma nic gorszego, niż wyjście na miasto po całym dniu ostrej jazdy w podniszczonych, przepoconych laczkach. Moim ulubionym modelem z kategorii „afterskate” jest Scout od etnies. Przewiewna siatka, lekka wkładka sti foam, a do tego masa dostępny wersji kolorystycznych. Czego chcieć więcej?
- Zostaje sprawa hajsu, bierz ile uważasz za słuszne. Ja jeśli chodzi o pieniądze to polecam trzy rozwiązania. Jako pojemnik na monety bardzo dobrze sprawdzają się opakowania po filmach analogowych, zawsze wrzucisz sobie gdzieś do nerki/kieszonki. Tym samym odchudzasz portfel, który… powinien wyglądać skromnie i nie rzucać się w oczy i jest to patent numer dwa. Ogólnie zdecydowanie odradzam noszenie dużych ilości gotówki ze sobą, za większe zakupy zapłać kartą. Najwygodniejszym i najtańszym sposobem na płatności w obcej walucie jest według mnie Revolut.
b) Hardware
- Myślę, że czytają nas na tyle świadomi skejci, że nikomu nie trzeba argumentować konieczności spakowania skate-toola? Zdecydowanie polecam te, w których jest wbudowana gwintownica. Nie ma nic gorszego, niż odpadająca nakrętka na dream spocie. Trust me, I’ve been there.
- Dodatkowo warto spakować co najmniej kilka zapasowych łożysk oraz montażówek. Wiadomo, zwykle takie rzeczy są do dostania na miejscu ale trochę słabo być zależnym od godzin otwarcia skateshopów. A te potrafią być… hmmm, umowne.
- W zależności od tego jak mocno jeździsz, dobrze zastanowić się nawet nad zapasową deską. Tutaj często sprawdza się też zależność, że na wyjeździe zwykle dajemy z siebie nieco więcej, a deska jak to deska – może tego nie znieść. Ceny blatów w Europejskich skateshopach zaczynają się od około 40€, ale uwaga bo potrafią dochodzić nawet do 80€. Szkoda hajsu i nerwów. Nieplanowane wydatki w tej kwocie potrafią skutecznie zepsuć każdy skate trip.
- W zależności od stanu Twoich deskorolkowych butów polecam rozważyć spakowanie kleju na gorąco oraz zapalniczki. Jeśli nie Ty, zawsze może ziomal skorzysta, zwłaszcza że to wyjątkowo lekkie przedmioty.
c) Inne
- Uważam, że sprawą równie ważną co dobre numery, fajne nagrywki i przyjemnie spędzony czas z ziomalami jest dobre ubezpieczenie. Nie wskaże żadnego konkretnego dostawcy takich usług, pogadaj z rodzicami oni doradzą bo prawdopodobnie masz już jakieś polisy. Tutaj warto wykupić na czas wyjazdu ubezpieczenie NNW oraz OC (nie, nie chodzi mi o takie samochodowe OC). Dzięki temu każdy skate trip będzie odpowiednio zabezpieczony. W razie jakiejś „akcji” możesz czuć się nieco bezpieczniej.
- Za granicą często Waszym najważniejszym narzędziem będzie smartfon. Nagrywki, Google Maps, trochę instagrama i po baterii. Wszystkie power banki, obudowy z dodatkową baterią i inne tego typu patenty będą na wagę złota.
- Scyzoryk – nigdy nie wiesz, kiedy przyda się kosa… A tak na poważnie, to fajnie jest otworzyć butelkę wina bez walki z korkiem. Ja używam chyba najpopularniejszego modelu szwajcarskich scyzoryków Victorinox.
- Zapasowe sznurowadła, jeśli jeździsz odpowiednio długo to wiesz, że sznurówka może rozerwać się w każdej chwili. Nie chcesz szukać zastępczych sznurówek po randomowych sklepach kiedy Twoi ziomale w najlepsze śmigają na nowo odnalezionym spocie.
- W hotelach/hostelach często jest darmowa woda zdatna do picia dla gości. Dobrze jest mieć ze sobą butelkę wielorazowego użytku, w ten sposób oszczędzicie trochę kasy oraz sporo czasu na poszukiwaniu upragnionej piciówy na dzielnicy, której jeszcze nie znacie. Trzeba iść z duchem czasu, fuck plastic.
- Książka – nie bądź chamem, przeczytaj coś bo będziesz mieć na to trochę czasu. Nie samą deskorolką człowiek żyje, a skate trip to idealna okazja, żeby się czegoś dowiedzieć lub po prostu zrelaksować.
- Aparat analogowy i kilka filmów – niektóre modele można dostać za 20-30zł (czyli mniej więcej równowartość jednego filmu). W razie zguby nie ma tragedii. Uwierzcie, że nie ma nic bardziej zajawkowego, niż wywołanie filmu po kilku dniach/tygodniach od powrotu.
To wszystko co dla Was przygotowałem, mam nadzieję że w chociaż trochę Wam pomogłem. Sam na pewno będę korzystał z tego wpisu w przyszłości planując każdy skate trip. Jeśli jesteście zainteresowani produktami Nervous, których używałem jako rekwizytów to zapraszam Was do Nervous Shop.
Szerokiej drogi, skejty!