Całkiem niedawno jeden z naszych czytelników, Bartek Malinowski odwiedził dość osobliwy zakątek świata jakim bez wątpienia jest Taipei, tam szukał śladów deskorolki. Uznałem to za ciekawy temat i zaprosiłem Bartka do napisania gościnnego wpisu na naszym blogu.
Jak się okazuje Deskorolka + Tajwan to nie tylko starego typu wątpliwej jakości deski, na których swoje skejtowe przygody zaczynało poprzednie pokolenie.
Jakoś tak mam, że gdziekolwiek nie pojadę, zwłaszcza w miejsce, które jest całkowicie dla mnie obce – to szukam „śladów” deskorolki. Może to być murek brudny od wosku, widok skejtów czy lokalny skateshop – tak naprawdę cokolwiek, co powie o istnieniu tutejszej skejtsceny.
Na Tajwanie, a dokładnie to Taipei, wcale nie było inaczej z tym, że przez kilka dni, które tu spędziłem z moją dziewczyną, najbliższym co mówiło, że ktoś tu jeździ na desce, było dwóch dzieciaków uczących się ollie niedaleko marketu farmerów. Niezbyt dużo, prawda?
Pewnego dnia, podczas spaceru ulicami Taipei znalazłem jednak znacznie więcej, gdyż przypadkiem trafiliśmy do skateshopu JIMI SKATE SHOP, gdzie jak prawdziwy dzieciaczek poprosiłem o naklejki – taki souvenir na pamiątkę. Przy okazji, okazało się, że za friko można sobie wziąć Wandering Magazine, traktujący o desce w całej Azji.
Zalecam serio zaobserwowanie tego, co robią ludzie z tego magazynu, gdyż pojawia się tam sporo ciekawych skejt akcji z miejsc, które nie do końca kojarzą się z deskorolką. Szkoda tylko, że w połowie jest napisany (prawdopodobnie) po japońsku, ale od czego jest funkcja „zdjęcie” w translatorze?
Potem w ramach mojej ciekawości spytałem, „czy ktokolwiek tu gdzieś jeździ?” Bo na spotach zero jakiegokolwiek śladu deskorolki — kompletnie nic! Okazało się, że większość akcji skejtowych dzieje się jakieś 3 minuty od sklepu, na spocie „under the bridge”. Tym spotem okazał się naprawdę stary i poniszczony skatepark, na którym jeździło z dobre 30 osób, a przy tym wszystkim trwała tam jakaś szkółka skejtowa.
Z ciekawości zacząłem robić sobie research, czy faktycznie jest tak, że nikt tu nic nie jeździ? Materiały video na jakie trafiłem, były zwykle na zasadzie “[wstaw team] in Taiwan”, bo co jak co, tutaj serio jest gdzie jeździć. W samym Taipei pełno jest najróżniejszych spotów — od schodów, murków czy całych plaz. Serio, w Polsce byłyby to spoty znane na cały kraj, a tutaj wyglądały na nietknięte.
Zacząłem się zastanawiać: czemu? Czy to kwestia mandatów? Z tego, co wyczytałem, to za pozycję “wandalizm”, najwyższą przewidzianą kwotą jest 6000 TWD (jakieś 720 zł), więc być może ma to spory wpływ na ilość skejtingu na spotach. Następnie uderzyło mnie to, jaka jest pogoda na Tajwanie — potwornie gorąca i wilgotna. Podczas mojego pobytu średnia temperatura na zewnątrz wynosiła jakieś 35 stopni Celsjusza przy około 70% wilgotności powietrza — generalnie niezbyt przyjemne warunki na deskorolkę. Ostatnim czynnikiem mogącym zniechęcić do jazdy na spotach są momentami absurdalne tłumy ludzi. Rozpędzenie się na wyśniony murek mogłoby być… trudne. A dzięki wszechobecnej ochronie — wręcz niemożliwe.
Czy poleciłbym Tajwan jako destination stricte na deskorolkę? I tak i nie. Z jednej strony jest on pełen naprawdę świetnych miejsc, które nigdy nie były tknięte kółkami lub truckami deskorolki. Z drugiej strony, zwykle jest tam obrzydliwie gorąco, ryzykujemy jak na przeciętne kieszenie skejta poważnymi mandatami i starciami z ochroną. A, no i zapomnijcie, że wykręcicie się z takiej konfrontacji w języku angielskim — znikomy procent ludzi potrafi się w nim porozumieć! Decyzję pozostawiam Wam.
O Autorze
Bartek Malinowski w internecie (i nie tylko) działam bardziej jako INOMHUS. Jest to nie tylko pseudonim, ale również nazwa projektu, pod którego egidą tworzy bloga, maluje obrazy, robi zdjęcia, wydaje ziny, kręci skejt filmy, a także projektuje ubrania. Myślą przewodnią całego projektu stale pozostaje to, aby budować i wspierać lokalną społeczność deskorolkową i jej wszelakie działania kreatywne – nie tylko swoje własne. Jeżeli masz pomysł na coś – nie bój się kontaktu!
Jeżeli chcesz zobaczyć, co tam ostatnio nawymyślałem, to zapraszam na:
theinomhus.wordpress.com – blog
facebook.com/theinomhus – fanpage
instagram.com/bmalinowski – konto, na którym publikuje rzeczy związane z moją działalnością
instagram.com/theinomhus – konto poświęcone budowaniu kreatywnej społeczności pod hashtagiem #theinomhus, ale nie tylko!