Czy tego chcemy czy nie, deskorolka to obecnie poważny interes i prawdziwe pieniądze. Skejci, którzy weszli w tzw. skate-biznes musieli wybrać odpowiednią formę działalności gospodarczej, stworzyć biznes plan, przeżyć swoje pierwsze wizyty w urzędzie skarbowym, nauczać się wystawiać faktury, wypełniać PITy, CITy i robić masę dziwnych rzeczy, których nigdy wcześniej nie brali pod uwagę myśląc: „założę skate-shop” albo „będę produkować własne deski / ubrania / kółka / trucki” (niepotrzebne skreślić).
Działalność gospodarcza i problemy z nią związane to bolączka dnia codziennego każdego „skejt-przedsiębiorcy”, ale jest też inna kwestia, nad którą większość z nas nigdy się nie zastanawiała, czyli prawa autorskie. W tym artykule postaram się wyjaśnić kilka kwestii, które podsunął mi serdeczny kolega Tomek – redaktor Skateaffair.
Co jest chronione prawami autorskimi?
Prawo autorskie chroni utwór, czyli coś twórczego, nowego, niepowtarzalnego i jedynego w swoim rodzaju. Logo Twojej firmy nie będzie chronione prawami autorskimi jeżeli jest zbyt banalne jak np. proste zestawienie liter w przypadku DGK.
Można natomiast uznać za utwór logo Zero Skateboards:
Czy to znaczy, że większość logówek nie jest chronionych w żaden sposób i mogę ich używać dowolnie? Nie! Większość z nich zarejestrowana jest w urzędzie patentowym jako znaki towarowe (o których być może napiszę jeżeli będziecie chcieli : ))
Przyjmijmy jednak, że logo naszej skejt-firmy jest utworem w rozumieniu prawa autorskiego, czyli jest twórcze. Kto ma do niego prawa? Co do zasady prawa autorskie przysługują twórcy utworu i trwają 70 lat po jego śmierci! Co za tym idzie, nie ma absolutnie żadnych przeszkód żeby np. wrzucać sobie na deski/koszulki (w oryginale lub po przeróbce) prace artystów, którzy umarli 70 lat temu.
Twórca może za pomocą specjalnej umowy przenieść prawa autorskie np. na właściciela firmy lub udzielić mu licencji na używanie jego utworu. Oszczędzając Wam prawniczego bełkotu napiszę tylko, że nie polecam korzystania z wzorów umów dostępnych w sieci, znajduje się w nich masa błędów powodujących nieważność takiej umowy. W przypadku praw autorskich dobra umowa oznacza sukces i brak problemów w przyszłości.
Czy mogę użyć tej piosenki w swoim demo?
Tak, ale tylko za zgodą osoby, która posiada do niej prawa autorskie. Oznacza to, że zapewne 90% montaży znajdujących się na YouTube narusza czyjeś prawa autorskie. Umieszczając cudzą piosenkę w przejeździe popełniamy przestępstwo zagrożone karą grzywny, karą ograniczenia wolności lub nawet pozbawienia wolności do 2 lub 3 lat (w zależności czy robimy to w celu osiągnięcia korzyści majątkowej), jednocześnie narażamy się na odpowiedzialność cywilną tj. możemy zostać zmuszeni do zapłacenia odszkodowania. Stanie się tak natomiast tylko w przypadku gdy osoba posiadająca prawa autorskie zawiadomi prokuraturę o popełnieniu przestępstwa lub pozwie nas do sądu w sprawie cywilnej, dlatego też w praktyce najczęściej jedyną konsekwencją jest zablokowanie ścieżki dźwiękowej lub całego filmu na YT.
Morał z tego taki, że jeżeli jesteśmy małą firemką czy wypuszczamy swój prywatny montaż to może (ale nie musi) ujść nam na sucho. Gorzej będzie w przypadku gdy jesteśmy dużą firmą, która wypuszcza pełnometrażową SV-kę w kinach, wydaje ją na dvd/blu-ray, czy wrzuca do pobrania z iStore. Duże produkcje od takich firm jak Nike SB, Adidas, Girl czy Birdhouse poprzedzone są umowami licencyjnymi o wykorzystanie piosenki w filmie. Zdarzają się jednak wpadki, jak w przypadku świetnej produkcji spod szyldu Polar Skate Co.: „I like it here inside my mind. Don’t wake me up this time”.
„Artists feel free to contact us for compensation : )” – Pontusowi Alvowi niestety chyba nikt nie wytłumaczył przed wypuszczeniem filmu w jaki sposób działają prawa autorskie, ponieważ takie oświadczenie absolutnie nie ratuje ich w razie wejścia przez właścicieli praw autorskich na ścieżkę sądową. Jeżeli o filmie dowiedzą się m. in. przedstawiciele wytwórni Universal Music UK, która posiada prawa do wykorzystanych w filmie utworów Joy Division może zrobić się ciekawie.
Czy Andrew Reynolds może mnie pozwać jeżeli zrobię varial heel’a z Hollywood 16?
Triki jako takie nie podlegają ochronie prawnoautorskiej, ale moim zdaniem całe sekwy lub przejazdy w filmach już mogą być chronione prawem. Mamy tu do czynienia z ochroną analogiczną jak w przypadku tańca tj. poszczególna figura taneczna nie będzie utworem w rozumieniu prawa autorskiego, ale już cały układ taneczny jak najbardziej, jeżeli oczywiście spełnia kryterium twórczości. W takim razie czy możesz pozwać swojego kolegę za skopiowanie Twojego numeru? Nie, ale jeżeli ukradnie ci cały przejazd (pod warunkiem, że będzie on twórczy!) możesz się zastanawiać nad wynajęciem prawnika : ).
Inaczej jest z kopiowaniem stylu. Zachowanie bardzo kiepskie, ale prawnie jak najbardziej dopuszczalne. Możesz absolutnie zgodnie z prawem rysować obrazki w stylu Henry’ego Jonesa i Leona Karssena, kopiować na desce Dylana Riedera, Dennisa Busenitza czy cały team Polara i nigdy z tego powodu nie dostaniesz pisma z sądu, ale proszę Cię… nie rób tego.
O autorze:
Marcin Barczyk – specjalista od prawa własności intelektualnej w Legal Concept, skejcik mieszkający w Krakowie.