Wracamy do naszej ulubionej rubryki, przed Wami kolejny luźny CHAT. Tym razem naszym rozmówcą został Bartosz Młodystach, znany również jako Jungen (i pewnie z 40 innych ksywek). Postanowiłem wypytać Jungena o mieszkanie w Barcelonie. Dla większość z nas taka opcja brzmi jak marzenie, ale jak się okazuje…
… na Barcelońskim rejonie nie jest kolorowo.
Skateaffair: Cześć Bartosz! Zdaje się, że udało Ci się pomieszkać w Barcelonie przez dłużą chwilę?
Bartosz „Jungen” Młodystach: Siema siema pozdrowienia z podziemia! Tak, pomieszkiwałem pod Barceloną, w Vilanovie i la Geltru, później w Sitges, a na końcu w samym centrum mordoru. Łącznie prawie 5 lat na uchodźstwie. Generalnie te miejsca, w których mieszkałem bardzo różnią się od siebie ludźmi, mentalnością, bezpieczeństwem, zajawą i architekturą.
Skateaffair: Można powiedzieć, że udało Ci się spełnić marzenie niejednego skejta. Powiedz proszę co sprawia, że Barcelona jest atrakcyjnym miejscem do życia?
Bartosz „Jungen” Młodystach: Jako dzieciak marzyłem, żeby odwiedzić Barcelonę i to marzenie udało mi się spełnić 🙂 wszystko jest w zasięgu ręki, trzeba tylko chcieć. Barcelona jest pod względem spotów chyba numerem jeden w Europie, jak nie na całym świecie. Praktycznie masz spot przy spocie. Polecam wybrać się do okolicznych miejscowości, gdzie masz spoty nieoklepane przez wszystkich skejtów. Słońce! Praktycznie przez cały rok świeci słońce, zima trwa tutaj maksymalnie miesiąc czasu i temperatura waha się od 10-20*C więc ludzie bardzo chętnie się tu osiadają. Co mi się bardzo podoba w BCN to różnorodność ludzi i kultur, ale to wszystko ma swoje plusy jak i minusy.
Wyświetl ten post na Instagramie.
Skateaffair: Wiem, że miasto ma też swoją ciemną stronę... Powiedz proszę, czy miałeś jakieś nieprzyjemności oraz generalnie co dzieje się w Barcelonie, o czym nie słyszymy na co dzień?
Bartosz „Jungen” Młodystach: Hehe, Barcelona always sounds good! Generalnie przyjechać do Barcelony na wakacje to chyba najlepszy pomysł. Polecam pomieszkać, żeby mnie zrozumieć o co mi chodzi. Do rzeczy: kiedy się przeprowadzałem do Espanii moje oczekiwania były totalnie inne, mogę powiedzieć, że trochę się zawiodłem. Żyłem zawsze w przekonaniu, że ludzie na zachodzie to ludzie otwarci. Z Katalończykami jest tak, że oni są bardzo sympatyczni w pierwszym kontakcie, ale nigdy nie zaproszą Cię do siebie i nie dadzą się poznać bardziej. W mojej ekipie, z którą jeździłem na desce to był mix Niemców, Brytyjczyków, Polaków i Francuzów, nie mieliśmy nikogo z lokalsow… a przecież jesteśmy bardzo otwarci na nowe znajomości. Druga kwestia jakiej nie lubię to turystyka, przez to ceny w przysłowiowym „Paki shopie” są różne, raz możesz kupić produkt powiedzmy za 0,50€, a przyjdziesz następnym razem i kasjer zażąda 1,5€. Jak wyglądasz na „Guiri” czyli obcego i nie mówisz po hiszpańsku/katalońsku to wiedz ze przepłacisz za dany produkt. Kolejna rzecz, której nienawidzę i jest to poważny problem Barcelony to złodzieje. Nie będę mówił o narodowości tych złodziejów, nie chciałbym zostać oskarżony o rasizm. Znam wiele przypadków napadów w nocy i nawet w biały dzień, sam byłem jedną z ofiar. Pierwsza zasada to nie ufaj nikomu, znam przypadki, że to skejt skejta okradł. Generalnie ciężko się jest wyczillować na desce na spocie, skateparku gdzie masz w kącie swoje rzeczy, plecak z telefonem i dokumentami.
Skateaffair: Słyszałem, że jak nie masz ziomali na miejscu to dość ciężko „wkręcić” się w jakąś ekipę na wspólną jazdę, prawda?
Bartosz „Jungen” Młodystach: Hmm i tak i nie. W moim przypadku to przez pierwsze kilka lat mieszkałem poza Barceloną a tam, prawie nikt nie rozmawiał po angielsku plus to, że ja nie mówiłem po hiszpańsku. Lokalsi nie mieli zaufania do mnie mimo, że byli bardzo sympatyczni wobec mnie. Pamiętam, że zaczęło się zmieniać się kiedy to Filipek Wojnowski przeprowadził się do BCN i razem jeździliśmy, to też łatwiej było poznać ludzi. Ale fakt faktem na Macbie to dość ciężko się tam wkręcić w lokalna ekipę jak nie jesteś pro. Tak zwana siłowania i pokaz kto lepiej zrobi trik… dlatego też nigdy tam nie jeździłem.
Wyświetl ten post na Instagramie.
Skateaffair: Poznaliśmy Twoje spojrzenie na plusy i minusy życia w Barcelonie. Powiedz proszę w takim razie, tak z perspektywy czasu co fajnego jest w Poldonie (a trudno o to za granicą)?
Bartosz „Jungen” Młodystach: Czego brakuje w Barcelonie? Empatii. Jest taki przemiał ludzi, wszyscy maja na siebie tak wydupcone, że brakowało mi takiego ludzkiego podejścia. W Polsce zdecydowanie doceniamy ładna pogodę, tam masz 360 dni w roku słonecznych, a reszta to deszcz (haha). Słońce ludzi rozleniwia. Były momenty gdzie codziennie samemu jeździłem, bo rybiata narzekała, że za gorąco, bo ESTRELLA rozgazowywuje się szybciej, bo kac, bo tamto, a ja w żopie mam to. Aktualnie bardzo doceniam Warszawę. Mam tu super amigosów którzy mnie wspierają, przyjaciół, jest z kim pójść na deskę i przede wszystkim mogę w spokoju się rozwijać :).
Skateaffair: Dzięki za rozmowę byczku, gratulacje udanego 2019 roku i liczymy, że jeszcze nie raz nas zaskoczysz!
Bartosz „Jungen” Młodystach: Ja również dziękuje za wywiad! Its a pleasure amigo:) W 2020 mam sporo planów i chce dać z siebie 100% wish me luck! Chce tu pozdrowić i podziękować wszystkim, którzy mi pomogli w ostatnim roku, za wszystkie Skate tripy, nowe triki! Moim sponsorom, dzięki którym mogę forsztelować jeszcze lepiej!
@vans_europe @obtain_skateboards @3station @skposse @Shstore @Katkomincz @TarzanKrk @skateaffair @godek @cotopocoto @buniek @Chiarabonf @pablo_martinez @kuba_baczkowski @Kosti07 @golan z kolanami @woodcamp
I przede wszystkim moim rodzicom Zbysiowi i Irenie.