10 lat po premierze kultowego promodelu Stefana Janoskiego w Nike SB, kalifornijski skater doczekał się cyferki „2” przy nazwie swojego buta. Czy Janoski 2 to game changer jak jego poprzednik?
Dlaczego pierwsze Janoskie tak namieszały? Kto by pomyślał, że cholewka inspirowana mokasynami na trampkowej podeszwie będzie takim hitem? Ale właśnie chodziło o ten powiew świeżości i spojrzenia na buty deskorolkowe z innej perspektywy. Model, które zarówno dobrze pasuje do garnituru, jak i rewelacyjnie spisuje się na desce nie mógł przejść bez echa. Bezapelacyjnie umocnił pozycję Nike SB w środowisku. Jednocześnie sprzedawał się jak świeże bułeczki wśród odbiorców, którzy nie mają nic wspólnego z deskorolką. Czy z perspektywy producenta można sobie wyobrazić lepszą sytuację?
Po 10 latach doczekaliśmy się następcy, który niewiele różni się od poprzednika.
Po 10 latach doczekaliśmy się następcy, który niewiele różni się od poprzednika. Oryginalną wulkanizowaną podeszwę zastąpiła piankowa podeszwa z „noskiem” i poduszką powietrzną AIR, ale cholewka nie uległa większym modyfikacjom. Powiedziałbym, że jedynie zniknęło „mokasynowe” przeszycie na przodzie. W wersji camo, Janoski 2 zostały zaopatrzone w skarpetę będącą przedłużeniem wewnętrznej części cholewki. Pozostałe kompozycje – biała i czarna to klasyczne low’y kończące się pod kostką.
Po dekadzie takiego sukcesu komercyjnego i dizajnerskiego przyznam, że można się było spodziewać czegoś więcej po Janoski 2. Do tego stopnia, że sprawdziłem autentyczność tego newsa na kilku portalach internetowych, żeby upewnić się czy to nie jest jakiś fake. Niemalże identycznie wyglądały pierwsze Janoskie w wersji Max. Czy Stefan Janoski będzie w nich jeździł na desce czy raczej będzie ich używał w czasie rzeźbienia?
Tak na poważnie, to nie ma żadnego znaczenia, bo model ten nie wyróżnia się w żaden sposób.
foto via Hypebeast, sneakernews;