Chciałoby się napisać, jak to wielokrotnie robiliśmy, żebyście usiedli wygodnie i obejrzeli najnowszy lookbook kolekcji jesień/zima od Supreme, ale możecie to zrobić też na stojąco.
W poprzednim wpisie o Supreme, mój redakcyjny kolega Tomek poniekąd stwierdza że brand się skończył. Nie wiem czy rozumiemy się w tej kwestii podobnie, ale też tak w pewnym sensie uważam. Zaraz wam to wszystko postaram się wytłumaczyć.
Wszystko zaczęło się od tego, że najpierw obejrzałem ich lookbook. Przeważnie robię takie rzeczy po kilka razy, żeby nic mi nie umknęło itp. Tym razem jednak zupełnie nie czułem potrzeby, bo miałem wrażenie że wszystko to już gdzieś widziałem i że chyba właśnie u nich. Wszystkie te futra, płaszcze, swetry, „puchówki” i kurtki wkładane przez głowę były czymś świeżym i nietuzinkowym w ubiegłych latach, ale teraz to najzwyczajniej w świecie spowszedniało. Wygląda to trochę tak, jakby w modzie zostało już wszystko powiedziane i teraz karty rozgrywa się na zasadzie mieszania istniejących już styli, materiałów, patentów, dodając do tego czasem coś „szokującego” co po kilku latach i tak będzie normą. Stąd te kolaboracje z Louis Vuitton czy akcja z kręgami w zbożu, żeby niejako odciągnąć od tego uwagę i wkręcić ludzi jeszcze bardziej. Patrząc na najnowszy lookbook Supreme takie mam właśnie zdanie, że najlepsi skejt-biznesmeni w branży zatoczyli koło, lub co gorsza zabrnęli w niebezpiecznie ciemny zaułek gdzie trzeba będzie chwilę porozkminiać jak się z niego wydostać. Oczywiście nie chcę tu tragizować, ani bawić się w jasnowidza, tylko dzielę się z wami moim odczuciem na ten temat, bowiem Supreme to największy gracz w tej branży i rozjeżdża wszystko walcem jak chce.
Tak czy inaczej zapraszam do obejrzenia przygotowanego lookbooka, może uda Wam się znaleźć w nim więcej świeżości niż mi.
BTW. coś ostatnio Sean Pablo taki trochę podpuchnięty na twarzy, czyż nie? New York, New York…